27.07.2018 1 Etap – powrót do domu
Ten dzień przywitał nas rzęsistym deszczem. Zostawiając nieoczekiwanie wszystkie swoje...

Ten dzień przywitał nas rzęsistym deszczem. Zostawiając nieoczekiwanie wszystkie swoje obowiązki ruszyłem docierając szczęśliwie do celu. Podczas podróży jaskrawe od błyskawic niebo i ciemne grube leniwe chmury nie pomagały w przeprawie przez nawałnicę.  Uporczywie i z wielką siłą burza utrzymywała się nad trasą jaką sobie obrałem, jakby celowo nieznana mi siła krążyła nad samochodem .  Tym razem  również było mi spieszno ale spieszno ze szczęścia. Zwykle z wielkim stresem odbieram numery kierunkowe z Krakowa mając w podświadomości okoliczności pobytu naszego aniołka. Dziś jednak była to świetna wiadomość!  Przynajmniej w mojej świadomości pogoda zmieniła się  na słoneczną.

Pokonując kilometr za kilometrem aura zmieniała się. Po przybyciu do Grodu Kraka panował lejący  się z nieba żar i gorąc, który spływał na moje i tak już zapocone od pospiechu ciało. Niebo było niebieskie a w powietrzu duszno i parno.

O nawałnicy, która mnie goniła już dawno zapomniałem i koncentrowałem się tylko na myśli odebrania naszych gwiazd. Trzymając w rękach potrzebne torby podążałem pośpiesznie w stronę budynku.

Na oddziale spakowaliśmy cały dobytek, który zebraliśmy „koczując” kilka tygodni w szpitalu i opiekując się dzień i noc Ewelinką. „Dobro Powraca” z takim hasłem idziemy do wszystkich osób, którzy nam pomagają. Również w podziękowaniach dla personelu i lekarzy za dotychczasową opiekę.

W marzeniach żegnamy się ostatni raz i już nigdy nie wracamy. Niestety to jeszcze nie ten czas. To dopiero 1 etap naszej podróży. Patrzymy jednak na dzień dzisiejszy i na pogodę jaką zsyła nam Bóg.

Ewelinka w doskonałym nastroju przywitała uśmiechem i słodkim grymasem. Jakby wiedziała, że dziś jest ten wyjątkowy dzień. Gdyby umiała krzyczeć to pewnie zawołała by „tata ! tata !”. Od narodzin 15 maja minęło kilka miesięcy więc czas najwyższy pierwszy raz zobaczyć swój ukochany dom, w którym wszyscy na nią tak bardzo czekamy.

Dotarliśmy do pierwszego obozu- choć nie wszyscy nawet tu docierają… Jesteśmy szczęśliwi. Ta Góra jest wysoka, stroma i niebezpieczna a jej szlaki kręte i śliskie . Dziękujemy wam za modlitwy i każde wsparcie. To dopiero 1/3 drogi jaka musimy przebyć aby dostać się na sam szczyt. Ta Góra zwana „życiem” to największy skarb jaki można otrzymać wdrapując się na jej sam wierzchołek.

Ewelinka patrzy na nas łapczywym i bystry wzrokiem. Jak by wiedziała, była świadoma i chciała nadrobić ten czas od narodzin. Jej ciemno granatowo szmaragdowe oczy rezerwują i kradną nowe kadry z otoczenia. Wpatruje się w nas nieustannie zapamiętując nowe kolory świata i nowe twarze. Jesteśmy w domu na który tak bardzo i długo czekała.

Tutaj już od dawna mieszka nadzieja i miłość. Tutaj już od dawna czeka jej brat, łóżeczko, misie, ciepła kołderka i setki waszych dobrych intencji oraz prezentów i upominków. Udało się!

Dla nas to oczekiwanie trwało wieki aż w końcu wrócimy po długiej podróży do domu z dzieckiem.

Nie będziemy teraz opisywać szczegółów, kiedy Ewelinka została odłączona od respiratora po operacji. Nie będziemy teraz opisywać trudnych chwil z tym związanych jakie przezywaliśmy widząc nasze dziecko uwięzione w kłębach kabli i rurek. Nie chcecie wiedzieć jak dziecko pragnie żyć gdy dochodzi do zdrowia i trzeba w końcu odłączyć sztuczne oddychanie aby mogła sama podjąć to wyzwanie. Jak na swoim oddechu zachłannie żąda każdej cząstki świeżego powietrza niczym ryba wyciągnięta z wody. Nie będziemy opisywać jakie trudne chwile przeżywaliśmy gdy nasi nowi znajomi opuszczali szpital tracąc nadzieję ze świadomością, że ich skarb właśnie zasypia „snem żelaznym” Nie będziemy opisywać innych historii i osób, którzy z najdalszych zakątków Polski z dnia na dzień zostawili swój dom, prace i przenieśli swoje życie do Krakowa czuwając przy swoim dziecku. Tu nie ma ważniejszych priorytetów. Tu nie ma innych wyborów. Można by napisać powieść z różnymi zakończeniami. Historie te mogły by zostać bestsellerami. Nie będziemy szczegółowo opisywać życia na szpitalnym oddziale kardiologii. Tu życie i śmierć chodzą w parze i grają sobie w pokera każdego dnia. Ewelinka sama wie i czuje ze musi żyć, choć to dopiero takie małe stworzenie . Pomaga sobie jedząc do granic sił i swoich możliwości wiedząc, że to jeden z warunków szybkiego powrotu do zdrowia. Nigdy nie widziałem tak małego dziecka patrzącego z takim doświadczeniem, nadzieją i wiarą na to co się wokół niej dzieje. I nie chodzi tu o to, że każdy rodzic idealizuje swoje dziecko – choć to prawda. A oto jak jej wzrok daje poczucie przyzwolenia na nasze działania w tej sytuacji. Jej oczy są takie świadome i pełne zrozumienia oraz zaufania do nas i lekarzy. I prawda jest w tym, że oczy są zwierciadłem duszy bo gdy spojrzymy głębiej to wołają o pomoc mając nadzieję na lepsze jutro.

Wola życia jest nie mierzalna, nie przewidywalna i nie wyobrażalna. Wiara i modlitwy oraz udzielony sakrament chrztu niewątpliwie pomogły Ewelince dojść do tego pierwszego obozu stromej góry. Anioł stróż stoi każdego dnia przy naszym dziecku. To niewątpliwe. Tu w szpitalu zdarzają się cuda. Tu losy dzieci i życiowe ścieżki przeplatają się ze sobą tworząc węzeł gordyjski, który tylko nieliczni rozplątują. Nieliczni przekraczają własnymi siłami linie mety przecinając wstęgę na końcu bieżni. Jesteśmy spokojniejsi będąc w domu ciesząc się każdą chwilą tu i teraz. Powrót córki to jak powrót pielgrzyma z długiej podroży, na którego się oczekuje i przygotowuje do wizyty.

(u babci na rękach)

Każdą następną sekundę po sekundzie traktujemy jak nagrodę. Coraz częściej rozumiemy nieme słowa lekarzy, którzy zawsze tak skąpo i z wielkim trudem mówią o przyszłości. W zasadzie nie mówią a jedynie przez zaciśnięte zęby mruczą o teraźniejszości. Pewne obietnice im nie przechodzą przez gardło bo nie są Bogami i nie przewidują. Trzeba się cieszyć tym co się w danej chwili otrzymuje od życia. Zmieniliśmy priorytety i cele. Teraz mają one wyższy poziom i rzeczy do niedawna ważne stają się śmieszne. Sami zweryfikowali siebie nasi znajomi. Nasza książka w telefonie ma mniej pozycji ale za to są one używane. Mamy nowych przyjaciół patrzących w tą samą stronę i wyznających podobne wartości. Ewelinka od urodzenia ma prawdziwych towarzyszy jej życia. Tygodniowo jej historie śledzi około 5000 osób. To tylko suche statystyki, które jak książka telefoniczna przyjmuje każdą liczbę. Niektórzy z ciekawości, ale wierzymy że większość z troski i chęci pomocy. Nie kończymy naszej historii. Dziś Ewelinka jakby narodziła się na nowo. Będziemy mogli jej pokazywać świat od początku. To dopiero pierwsza wojna wygrana . Idziemy z nadzieją, wiarą i miłością dalej w górę na szczyt…

Niedawno jedna mądra osoba powiedziała, że trzeba wierzyć w swoje cele i nie przyjmować innego wariantu. To prawda! Walczymy, idziemy w górę na kolejne poziomy, nie patrzymy za siebie, wygrywamy każdą wojnę i bitwę aby dotrzeć na sam wierzchołek naszej góry… Ewelinka pragnie żyć…i będzie żyła. 

Poruszymy góry i ziemię…

About Author
admin

Leave a Comment

Name*
Email*
Website